wtorek, 31 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XVIII

Od kilkudziesięciu minut znajdowali się w przestronnej sali konferencyjnej. Powoli zaczynał doskwierać im brak klimatyzacji. Mimo pootwieranych na oścież okien Czachor czuł kropelki potu na czole. Starał się dyskretnie sprawdzić, czy jego koszula również "odczuła" już skutki lipcowej temperatury. 
– Kurwa, mogliby się ruszyć trochę – odezwał się zniecierpliwiony podkomisarz.
Czekali na prokurator Cieślak i podinspektora Górskiego. Rzeczywiście trochę się spóźniali. Było już w pół do dziewiątej. Artur uznał jednak, że może to i dobrze. Musieli dać czas młodemu Strzelińskiemu. Chciał, aby chłopak przemyślał sobie dokładnie, w jakiej sytuacji się znalazł, żeby trochę ochłonął. Wiedział, że syn posła jest przerażony. Najwyraźniej nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Trzeba było to umiejętnie wykorzystać. Człowieka przestraszonego, wyprowadzonego z równowagi łatwiej było nakłonić do współpracy. Kluczem do sukcesu było pokazanie mu w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł i że jedynym z niej wyjściem będzie właśnie współpraca z policją. 
– Jezu, jak tu gorąco – westchnęła Klaudia, sięgając po stojącą na stoliku butelkę wody.
– Ty to masz chociaż szansę zostać miss mokrego podkoszulka –  próbował zażartować Przemek. –  A my?

niedziela, 29 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XVII

Czachor ze sporym trudem i niemałym oporem przemierzał kolejne metry podziurawionej asfaltowej drogi w okolicach Hańczy. Tak długie zaniedbywanie treningów, zrobiło swoje. Komisarz dyszał teraz ciężko, coraz mniej rytmicznie uderzając stopami o podłoże. Mimo że słońce już prawie zaszło, a we włosach czuł przyjemny wiaterek, był cały spocony. Wręcz cały mokry. Pot lał się z niego strumieniami. Zastanawiał się, czy jest to efekt panującej o tej porze roku temperatury, czy może jednak spadku formy. Wcześniej biegał regularnie. Starał się zdrowo odżywiać. Przerwa sprawiła, że budowanie kondycji, którą wcześniej miał całkiem niezłą, trzeba było chyba zaczynać na nowo. Spojrzał na zegarek z GPS-em, na który odkładał sobie dobre parę miesięcy. Na liczniku miał już jakieś pięć kilometrów. Spojrzał na tętno. Dużo za duże –  stwierdził. Bolały go stopy. Czuł, że nie zachowuje prawidłowej, wyprostowanej postawy oraz nie pracuje we właściwy sposób rękoma. Im bardziej zbliżał się do końca, tym było mu trudniej.  Przydałaby się jakaś muzyka w uszach – pomyślał, kiedy w końcu minął znak z napisem "Hańcza". W oddali dostrzegł, zbliżającą się ku niemu postać. Nie widział jeszcze dokładnie jej twarzy, ale sylwetka wydała mu się znajoma. Magda, córka Mazurów – zorientował się, kiedy przebiegł kolejne pięćdziesiąt metrów. Wyszła chyba na spacer z psami. Tymi, które "przywitały" go w piątek, kiedy przyjechał do pensjonatu. Przyjrzał się nieco dokładniej dziewczynie. Poprzednio nie miał raczej ku temu okazji, zważywszy na dość krępujące okoliczności, w jakich ją poznał. Była średniego, jak na kobietę – normalnego, wzrostu. Miała ciemniejsze kasztanowe włosy i całkiem ładną twarz. Czarna obcisła bluzeczka z dość sporym dekoltem, którą miała na sobie, uwidaczniającym jej dosyć zgrabne piersi. Niezła – pomyślał komisarz. Nie miał jednak czasu na dłuższą refleksję nad urodą dziewczyny, gdyż usłyszał szczekanie, a po chwili krzyk Magdy:
– Maks! Bruno!

sobota, 28 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XVI

– Dobra, dobra. Super. Dzięki Małgorzatka. Czekam – zakończył rozmowę Wojciechowski.
Popatrzył na Artura. Czachora zaczynały irytować te durnowate spojrzenia.
– Brat, informatyk w firmie, która obsługuje pół miasta. Kuzyn, szmuglujący fajki przez granicę. Dilujący kumple z liceum. I Bóg wie, kto jeszcze. Cała Małgorzatka. – Uśmiechnął się szeroko. –  Wszystko i o wszystkich. Szkoda, że nie zna żadnego księdza. Pomyśl sobie, ten to dopiero wszystko wie.
– Ale nie chce się tym dzielić – rzucił komisarz. – Kiedyś chciałem się coś dowiedzieć, to usłyszałem: "Tajemnica spowiedzi" i tyle.
– Aj... A czy ty jesteś Małgorzatką? Ta dziewczyna wszystkiego się dowie, jak będzie chciała. Zakręci tyłeczkiem raz, i drugi, i wszystko wie. To jest urok osobisty, stary.
Tego nie można jej odmówić – przyznał w duchu Artur. 
– Ok – westchnął Wojciechowski. –  Zgłodniałem. Mamy coś jeszcze do zrobienia?
– Facebook?
Przemek zastanowił się przez chwilę.
– Młody –  zwrócił się do Króla –  założyłeś już fejsa, żeby do Kaśki zagadać.
Aspirant popatrzył na niego z wyrzutem. Najwidoczniej jemu też nie podobały się takie żarty podkomisarza.

piątek, 27 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XV

Przez niemal pół godziny przeglądali Internet czytając, rozprzestrzeniające się w zawrotnym tempie, informacje o ataku na posła Strzelińskiego. Oczywiście artykuły były pełne niejasności i niedopowiedzeń. To jednak w żaden sposób nie przeszkodziło internautom w wysnuwaniu najbardziej spiskowych teorii. Aby rozładować trochę napięcie, policjanci dla żartów zaczęli czytać komentarze czytelników. Co chwila przewijał się w nich zamach. Rozbieżność pojawiała się w tym, kto go dokonał. Rosjanie. Niemcy. Rząd. A nawet Żydzi. Czachor zastanawiał się, czy ci ludzie naprawdę wierzą w bzdury, które wypisują. Ktoś nawet wspomniał o ataku kosmitów, ale został momentalnie „zakrzyczany” przez elektorat DZ. Ciekawe, czy już to nadają w telewizji? Skoro trafiło na pierwsze pozycje w serwisach, to pewnie tak. Artur rozejrzał się po pokoju. Niestety nie znalazł w nim telewizora.
W progu stanął podinspektor Górski. Opierał się o drewnianą framugę, energicznie kręcąc głową. Komisarz w jego oczach dostrzegł złość. Wściekłość. Nie. Tam było widać po prostu wkurwienie. Naczelnik był po prostu solidnie wkurwiony.

czwartek, 26 stycznia 2017

Beztroskie życie kiedyś się kończy. Czasem w jedną chwilę... (pobierz e-booki)


Kilka dni temu skończyłem pracę nad opowiadaniem I nie cieszy się z niesprawiedliwości. E-book, podobnie jak Nic o mnie nie wiecie, możecie pobierać całkowicie bezpłatnie bez podawania żadnych danych z serwisu Beezar.pl (linki wewnątrz wpisu). 
Przyznam się, że zanim oddałem tekst w Wasze ręce, trafił on "przedpremierowo" do paru osób. Jedna z Czytelniczek powiedziała, że czytając w niektórych momentach miała łzy w oczach. Z jednej strony, zrobiło mi się trochę głupio. W końcu, mało fajna sprawa, kiedy ktoś przez ciebie płacze. I to jeszcze na dodatek sympatyczna dziewczyna. Z drugiej jednak, wiedziałem, że udało mi się pokazać te emocje, które sam przed paroma laty przeżyłem.

środa, 25 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XIV

Wysiedli z auta, które zaparkowali przed tym samym szpitalem, w którym byli w piątek. Na zewnątrz zaczynało robić się już gorąco. W środku panował jednak jeszcze przyjemny chłodek. W porównaniu do innych dni w tygodniu, było całkiem luźno. Oblegane na co dzień krzesła przed drzwiami gabinetów lekarskich były wyjątkowo puste. Dobrze. Czachor nie lubił przebijać się przez ten tłum kaszlących i kichających ludzi. Zawsze martwił się, że po wizycie w szpitalu złapie jakąś zarazę. 
Przeszli pomalowanym na żółto korytarzem i stanęli przed drzwiami ze szkła matowego, na których  widniał duży czerwony napis: "Oddział Intensywnej Opieki Medycznej". Wojciechowski nacisnął na dzwonek, znajdujący się po prawej stronie. Po chwili wyszła do nich pielęgniarka w średnim wieku. Artur zastanawiał się czasem, czy w którymś szpitalu rzeczywiście pracują równie seksowne kobiety, jak te, które znał z seriali medycznych.
– Słucham? – Obrzuciła ich wrogim spojrzeniem.
Podkomisarz wyciągnął legitymację.
– Podkomisarz Wojciechowski, Komenda Miejska Policji w Suwałkach – przedstawił się.
Siostra skrzywiła się na dźwięk słowa "policja".

wtorek, 24 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XIII

Aspirant Król zaparkował na chodniku za hondą Przemka. Przez całą drogę był wyraźnie spięty. Jego rozmowa z Czachorem ograniczała się głównie do potakiwania głową albo cichego stwierdzania zestresowanym głosem: "Nie wiem". 
Przeszli przez bramkę obok pilnującego wejścia młodego posterunkowego, który na ich widok zasalutował. Dom posła Strzelińskiego, już z zewnątrz, wyglądał bardzo pokaźnie. Musiał kosztować kupę kasy –  pomyślał Czachor. Tuż obok garażu zobaczył chodzącą w tę i z powrotem prokurator Jolantę Cieślak. Kobieta rozmawiała przez telefon, nerwowo paląc papierosa. Przy drzwiach czekał na nich Wojciechowski.
– No, panowie, mamy niezły burdel –  powiedział na przywitanie. –  Chodźcie.
Weszli za nim do środka. Przedpokój był wyłożony eleganckimi brązowymi kafelkami. Przy ścianie stała duża drewniana szafa. Artur nie miał pewności, ale wydawało mu się, że jest dębowa. Po drugiej stronie stały ustawione, prawie że pod linijkę, eleganckie pantofle i szpilki. Przeszli do  kolejnego pomieszczenia, chyba salonu. Duże okna sprawiały, że pokój wydawał się być przestronny i jasny. Na jednej ze ścian zawieszono płaski pięćdziesięciocalowy telewizor. Na przeciwko niego stała ogromna kanapa z prawdziwej skóry i dwa, wyglądające na bardzo wygodne, fotele. Na wprost nich wisiał ogromny obraz Matki Bożej Częstochowskiej, a tuż obok niego spory, drewniany krzyż z figurą Jezusa. Komisarzowi dom skojarzył się przez moment z dobrze urządzoną plebanią. Zastanawiało go, czy poseł był rzeczywiście przykładnym katolikiem, czy tylko, tak jak większość jego kolegów, takiego udawał.
– To tutaj. – Podkomisarz zatrzymał się przed otwartymi drzwiami.

niedziela, 22 stycznia 2017

I nie cieszy się z niesprawiedliwości - cz. III i IV

Opowiadanie już dostępne w formie e-booka! Link do całkowicie bezpłatnego
pobierania z serwisu Beezar.pl dostępny na końcu wpisu. 

Trzy miesiące. Sędzia nawet się nie zawahał. Decyzję wydał „z automatu”. Wsiedli właśnie do fiata. Wojtek prowadził. Iza usiadła z tyłu obok dziewczyny. Dzisiaj wyglądała jeszcze gorzej. Miała podkrążone oczy, rozczochrane włosy, które sterczały na wszystkie strony. Pewnie w ogóle nie spała – stwierdziła Kruk. Zupełnie tak, jak ona. Po tym, co wczoraj zobaczyła... Dlaczego nic nie wiedziała? Czy... Nie chciała nawet dopuszczać do siebie tej myśli. A jeśli jednak? To byłby chyba koniec.
Nie wierzyła w winę Kingi. Jej zeznania były niespójne. Twierdziła, że nikt jej nie towarzyszył, że jechała zupełnie sama. Ale przecież chłopak, który widział całe zdarzenie, mówił o dwóch autach. Jedno miało się na chwilę zatrzymać. Wysiadł z niego rzekomo młody mężczyzna. Szok, silne emocje nie mogły aż tak bardzo wypaczyć obrazu wypadków. Dziewczyna ewidentnie coś ukrywała. Jednak od czasu wczorajszej nocy Iza miała poważne wątpliwości, czy chce znać prawdę.

środa, 18 stycznia 2017

I nie cieszy się z niesprawiedliwości - cz. II

Lubiła Nazarewicza. Bardzo często ze sobą współpracowali. Ale jeżdżenia z nim, kiedy siedział za kierownicą, po prostu nie znosiła. Za nic miał ograniczenia prędkości, podwójne ciągłe. Szczególnie dzisiaj. Wcześniej przynajmniej zwalniał przed fotoradarami. Iza nie była pewna, ale miała wrażenie, że na wjeździe do Czarnej Białostockiej urządzenie mignęło fleszem, kiedy je mijali. No cóż, naczelnik na pewno nie będzie zadowolony – westchnęła w duchu. Miała świadomość, że chociaż to jej kolega prowadził, w przypadku otrzymania mandatu, oberwie im się obojgu.
Popatrzyła na niego, kiedy po raz kolejny zaczął wyprzedzać pod górkę. Zastanawiała się, czy czuje na sobie jej wzrok. Raczej tak. Pewnie tylko, jak zwykle w takich sytuacjach, ignorował ją.
– Wojtek... – odezwała się nieśmiało, gdy ktoś na nich natrąbił.
Wiedziała, że aspirant próbuje w ten sposób odreagować. Ona też tego potrzebowała. Zdecydowanie. Dzisiaj wieczorem, może jutro, pójdzie na siłownię. Tak. Intensywna godzinka na bieżni dobrze jej zrobi. I jeszcze coś siłowego. Może jakieś szybkie interwały na brzuch... Mogłaby go w końcu porządnie wyrzeźbić – pomyślała. – Arkowi na pewno by się to spodobało. 
– Co? – odburknął Nazarewicz, zerkając na chwilę w jej stronę.
– Przecież wiesz... – westchnęła.
– Nie wiem, pani sierżant – odparł, akcentując wyraźnie dwa ostatnie słowa.

wtorek, 17 stycznia 2017

Już miesiąc z Wami




 18 opublikowanych postów. Ponad 1500 odwiedzin. 15 komentarzy. 10 obserwatorów na Bloggerze. Tak w wielkim skrócie przedstawia się pierwszy miesiąc funkcjonowania bloga.

sobota, 14 stycznia 2017

I nie cieszy się z niesprawiedliwości - cz. I

Promienie porannego wrześniowego słońca wdzierały się do ich sypialni. Ula otworzyła oczy. Musiało być jeszcze dosyć wcześnie. Adam spał. Odwróciła się w jego stronę. Słyszała delikatny, głęboki oddech. Położyła dłoń na klatce piersiowej swojego męża. Była taka potężna, idealnie wyrzeźbiona. Przesunęła po niej ręką. Uwielbiała to uczucie. Ten dotyk. Tę bliskość. To ciepło. Wtedy, kiedy był przy niej. Chronił ją. Dawał wszystko, czego potrzebowała. Byli teraz oboje nadzy. Nie pamiętała, o której wczoraj skończyli. Pamiętała tylko, że było cudownie. Był wspaniały. Nigdy nie musiała przed nim niczego udawać, tak jak to robiły jej koleżanki przed swoimi mężczyznami. Wprawdzie żadna jej się z tego nie zwierzała, ale... Ula miała świadomość, że ani jedna nie jest szczęśliwa tak, jak ona. Miała wszystko. Kochającego męża, który dobrze zarabiał i na dodatek był świetny w łóżku. Po prostu ideał, który nie miał prawa istnieć. A jednak był. Leżał tuż obok. Mieszkała w pięknym, wybudowanym za grube pieniądze, domu. Jeździła nowiutkim lexusem, którego mąż kupił jej w nagrodę za zdanie egzaminu na prawo jazdy. Nie musiała pracować. To był jej wybór. Adam nie był żadnym tyranem, damskim szowinistą. Wręcz przeciwnie. Posadę sekretarki w jednej z najlepiej prosperujących białostockich firm rzuciła dopiero wtedy, gdy urodził się im syn. Jej druga największa miłość, której teraz mogła całkowicie się poświęcić.  
Spojrzała na zegarek, wiszący na ścianie. Siódma. Zastanawiała się, ile czasu mogą sobie jeszcze tak poleżeć. Na pewno niedługo. I na pewno nie dzisiaj. W końcu...
Usłyszała tupot stóp. Po chwili ktoś mocno pociągnął klamkę od ich pokoju. Kiedy wbiegł do środka, zdążyła tylko się zreflektować, że zarówno ona, jak i jej mąż, cały czas są nadzy. Cholerka – zaśmiała się w duchu, jednocześnie poprawiając zakrywającą ich kołdrę.
– Mamo! Tato! Wstawajcie! Mamo!

piątek, 13 stycznia 2017

Nic o mnie nie wiecie, jako e-book!



Ostatnio trochę mnie nie było. Myśleliście, że o Was zapomniałem? Absolutnie nie! Po prostu przez ten tydzień przygotowywałem parę niespodzianek specjalnie dla Was. I oto pierwsza z nich!

Spodobało Wam się opowiadanie Nic o mnie nie wiecie, w którym poznajemy komisarza Czachora? Chcieliście je przeczytać, ale nie mieliście jeszcze okazji? Przychodzę z pomocą :) Od kilku dni możecie pobierać tekst w formie e-booka ze strony Beezar.pl całkowicie bezpłatnie.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XII

Rozdział może zawierać elementy nieodpowiednie dla osób poniżej 18. roku życia.

Małgosia weszła do swojego mieszkania, znajdującego się na nowoczesnym, nowo wybudowanym osiedlu. Może nie było własne, ale przynajmniej całkiem spore, jak na jedną osobę, i komfortowo wyposażone. Wzięła głęboki oddech. Była szczęśliwa. Mega szczęśliwa. Zdjęła sandałki i ruszyła do kuchni. Miała ochotę na coś mocniejszego. Z szafki z lekami wyjęła dwie tabletki Ibuprofenu. Trochę bolała ją głowa. Wszystko z nadmiaru emocji. Najpierw nerwy przed spotkaniem. Obawa, że nie wpadnie mu w oko, że nie odwzajemni jej uczucia. Potem ta akcja z topielcem. A na koniec romantyczny spacer, uwieńczony pocałunkiem w deszczu. Jak w filmie –  pomyślała z zadowoleniem. Przejechała ręką po włosach. Były mokre. Stwierdziła jednak, że potem je wysuszy. Z lodówki wyjęła napoczętą butelkę wina. Popatrzyła na nią z zamyśleniem. Już wkrótce będzie z kim je pić –  uznała, jednocześnie się przy tym uśmiechając. Z kieliszkiem w ręku powędrowała do salonu. Włączyła odtwarzacz muzyki. W środku była płytka z relaksacyjną muzyką. Słuchała jej niemal codziennie po powrocie z pracy. Nalała sobie do pełna. Nikt przecież w końcu nie patrzył. Położyła się wygodnie na skórzanej sofie. Wzięła drobny łyczek. Było jej tak dobrze. Tak przyjemnie. Wino delikatnie zamusowało w jej ustach. Przymknęła oczy. Jeszcze go czuła. Jego oddech. Jego zapach. Był taki... Taki fajny po prostu. Wzięła kolejny łyk. Po burzy zrobiło się nieco duszno. Zdjęła bluzeczkę. Czuła to przyjemne uczucie. Zakochała się? Zamyśliła się chwilę. Gdyby to był jakiś inny facet, uznałaby, że tylko co najwyżej się zauroczyła. Ale tym razem było inaczej. Artur był, w jakiś niewytłumaczalny sposób, inny. Wyjątkowy. Czuła to coś zdecydowanie mocniej. Silniej. Był taki męski. Uratował tego chłopaka. Podjął tak duże ryzyko. Mało kto miał tyle odwagi. Nikt z ludzi siedzących na plaży, nie odważył się wskoczyć z pomocą do wody. Ale on się odważył. Jej bohater. Tak, jej. Z satysfakcją stwierdziła, że się udało. Udało jej się. Tylko, żeby nie okazał się takim palantem jak ci poprzedni. Ale nie... Nie on. On będzie inny. On jest inny. W pewnym momencie zorientowała się, że oprócz tego przyjemnego uczucia, zarezerwowanego dla zakochanych, odczuwa spore podniecenie.

sobota, 7 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XI

Mężczyzna z rozżaleniem spoglądał na ekran monitora. Kurwa, tyle pieniędzy. Tyle pieniędzy –  pomyślał ze złością. Po chuj on to robi? Czemu nie może być normalny? Po kim to, do kurwy nędzy, miał?! Te pytania zadawał sobie  z niemałą złością co miesiąc. Nic zresztą dziwnego. Suma, którą co trzydzieści dni przelewał w zamian za, ukochany przez siebie, święty spokój, też była niemała. Nawet nie mógł tego wszystkiego rzucić w cholerę. To nie ten durny gnojek miałby przesrane, tylko on. Straciłby wszystko, co było dla niego ważne. To, co w życiu kochał najbardziej. A gnojek? Jakby wpadł, to poszedłby co najwyżej na kilka lat do pierdla. Nie skończyłby studiów, ta paniusia na pewno by go rzuciła. I co wtedy? Do końca życia musiałby frajera niańczyć. Mógł go też zawsze wypierdolić z domu. Wtedy już i tak nie miałby nic do stracenia. 
Usłyszał go. Przechodził obok jego pokoju. Pierdolony gówniarz.
– Misiek! –  zawołał go.

piątek, 6 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział X

Ze specjalną dedykacją dla A. ;) 


Nie mylił się. Pod sklepem, który rzeczywiście znajdował się po prawej stronie drogi prowadzącej do pensjonatu, nikogo nie było. Zaczął przechadzać się w tę i z powrotem. Może jednak żartowała –  przemknęło mu przez myśl. Chwilę potem na wiejskiej drodze pojawił się żółty suzuki swift. Za kierownicą siedziała Małgosia. Zaparkowała na malutkim piaszczystym parkingu przed sklepem. Czachor podszedł do samochodu.
– Komisarz Czachor –  powiedział salutując do niewidzialnej czapki, kiedy dziewczyna otworzyła drzwi i zaczęła wysiadać. –  Wydział Ruchu Drogowego. –  Spojrzał na zegarek, po czym podniósł wzrok na rozbawioną dziennikarkę. –  Powód zatrzymania jest pani znany?
– Nieeee –  Uśmiechnęła się zalotnie, wysiadając z auta. – Cześć. –  Przytuliła go i pocałowała w policzek.

czwartek, 5 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział IX

Po powrocie do pensjonatu zjadł przygotowany przez panią Halinę obiad i znużony letnim upałem wrócił do swojego pokoju. Uchylił okno dachowe. Położył się na łóżku, szeroko zakładając ręce za głowę. Myślał trochę o śledztwie. Rzeczywiście, nie było różowo. Ostatnią deską ratunku były sprawy niewyjaśnionych zaginięć. Tylko, że... W Polsce, nawet teraz, rzadko kiedy pobierano DNA od rodzin i wprowadzano je do bazy. A co dopiero jakieś dziesięć lat temu... Przez ręce mogłyby im nawet teoretycznie przejść właściwe akta, ale nikt nie dawał gwarancji, że zobaczą to, co powinni, że skojarzą, powiążą ze sobą jakieś fakty. Nie byli przecież w stanie odwiedzić każdej rodziny, która w przeciągu dziesięciu lat zgłosiła zaginięcie kobiety w wieku do trzydziestu lat. Czachor wiedział, że jest tego mnóstwo. Najczęściej, tak jak zapewne w przypadku Pauliny Wiśniewskiej, były to zwykłe ucieczki, nagłe zerwanie kontaktu z rodziną i znajomymi. Policja nawet w przypadku odnalezienia takiej osoby, nie miała obowiązku informowania rodziny, jeżeli zaginiony nie wyraził takiej woli. Były też zaginięcia tajemnicze,  które już pewnie na zawsze pozostaną niewyjaśnione. Człowiek był jednego dnia, drugiego już go nie było. Kiedyś mieli w Białymstoku sprawę chłopaka, który wyszedł pobiegać. Ponieważ mieszkał na obrzeżach, nagrała go tylko sklepowa kamera, kiedy zaczynał trening. Potem jak gdyby zapadł się pod ziemię.

środa, 4 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział VIII

Kolejne wizyty w domach mieszkańców Bachmatówki były znacznie przyjemniejsze niż rozmowa z panią Przybysz. Nie wniosły niestety nic nowego. Artur obawiał się, że był to po prostu zmarnowany czas. No ale cóż –  musieli dopełnić wszelkich formalności.
Po dwunastej wrócili do samochodu, gdzie czekał na Maciek. Stał oparty o maskę. Widząc ich, wziął łyk wody z trzymanej w ręku półtoralitrowej butelki wody.
– I jak? –  zapytał.
– Lipa –  odpowiedział bez entuzjazmu Przemek, robiąc przy tym grymas na twarzy i spoglądając w coraz bardziej piekące słońce. –  Klimę włączyłeś?
– Ta.
– A u ciebie?
– Wiesz co, rewelacji raczej nie będzie –  zaczął. –  Ale mam coś. –  Wyjął z tylnej kieszeni spodni notatnik, otworzył go i szybko coś przeczytał. –  Państwo Wiśniewscy... –  Podniósł palec w górę, przyglądając się swoim zapiskom. –  od ponad pięciu lat nie wiedzą, co dzieje się z ich córką.
Szablon wykonała Shalis dla WioskaSzablonów przy pomocy AlexOloughlinFan, subtlepatterns.