środa, 4 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział VIII

Kolejne wizyty w domach mieszkańców Bachmatówki były znacznie przyjemniejsze niż rozmowa z panią Przybysz. Nie wniosły niestety nic nowego. Artur obawiał się, że był to po prostu zmarnowany czas. No ale cóż –  musieli dopełnić wszelkich formalności.
Po dwunastej wrócili do samochodu, gdzie czekał na Maciek. Stał oparty o maskę. Widząc ich, wziął łyk wody z trzymanej w ręku półtoralitrowej butelki wody.
– I jak? –  zapytał.
– Lipa –  odpowiedział bez entuzjazmu Przemek, robiąc przy tym grymas na twarzy i spoglądając w coraz bardziej piekące słońce. –  Klimę włączyłeś?
– Ta.
– A u ciebie?
– Wiesz co, rewelacji raczej nie będzie –  zaczął. –  Ale mam coś. –  Wyjął z tylnej kieszeni spodni notatnik, otworzył go i szybko coś przeczytał. –  Państwo Wiśniewscy... –  Podniósł palec w górę, przyglądając się swoim zapiskom. –  od ponad pięciu lat nie wiedzą, co dzieje się z ich córką.

– Niech zgadnę –  przerwał mu z rozbawieniem na twarzy Wojciechowski. –  Dziewczyna ma na imię... Jak to było, stary? –  zwrócił się do Artura.
Nim ten zdążył jednak mu odpowiedzieć, Przemek przypomniał sobie imię dziewczyny.
– Paula! –  prawie że wykrzyknął z radością.
Maciek zrobił zdziwioną minę.
– Paulina –  doprecyzował. –  Skąd wiedziałeś?
Podkomisarz popatrzył z niezadowoleniem w niebo.
– Wsiadaj, młody. –  Wskazał na stojący przy drodze samochód. –  Tutaj jest za gorąco...–  Zawiesił głos. –  A na dodatek jesteśmy pod obserwacją. –  Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając w kierunku domu Joanny Przybysz.
Kiedy wsiedli, Wojciechowski również wyjął swoje notatki i zaczął je przeglądać.
– Byliśmy u takiej wrednej suki. –  Zajrzał do notesu. –  Joanna Przybysz –  przeczytał, przesadnie akcentując. –  Mieszka sama z dzieckiem... –  Zrobił pauzę. –  ale nie swoim. Mężuś podrzucił jej bachora i spierdolił gdzieś daleko z tą twoją Paulą. Cała historia młody. Chociaż... –  Popatrzył z uśmiechem na Czachora. –  może wredna Aśka zabiła kochankę swojego męża, a ten spierdolił ze strachu –  zaśmiał się.
– Zaczekaj. –  Czachor zmrużył powieki. –  Mówisz, że rodzice nie wiedzą, co dzieje się z ich córką? Nie utrzymują żadnego kontaktu? Nie przysyła paczek, listów?
– No właśnie nie. – Aspirant odwrócił się zza kierownicy. –  Rodzice nie wiedzą nic o żadnym romansie. W ogóle nic nie wiedzą. Podobno, któregoś dnia wieczorem zorientowali się, że ich córki nie ma w domu.
– I niby nie wiedzieli o ciąży? –  zapytał z niedowierzaniem Przemek.
– Słuchaj, mi powiedzieli, że dziewczyna po prostu pewnego dnia przepadła. Wyparowała.
– Zgłaszali to na policję? –  Czachor zadał kolejne pytanie.
– Twierdzą, że tak. Jeszcze nie ruszyliśmy w ogóle zaginięć z okolicy. Trzeba będzie to jak najszybciej przejrzeć – stwierdził. –  Tylko, wiecie... –  Popatrzył na nich porozumiewawczo. –  Dziewczyna spakowała swoje rzeczy, niby nic nikomu nie mówiła, ale sami rozumiecie jak to mogło wyglądać.
– Bo jest pewnie tak, jak mówi ta Przybysz –  uznał podkomisarz. –  Panienka zawinęła się i spierdoliła z kochasiem...–  Zajrzał do notatek. –  do Anglii i tyle. Przybysz twierdzi, że regularnie dostaje paczki od mężunia i gra muzyka. Z drugiej strony niezły wariat z niego, dziecko obcej laski żonie zostawić i nawiać–  zaśmiał się, kręcąc przy tym głową.
– Czekaj, czekaj... –  zaczął Maciek. –  To jest dziecko tej Pauli?
– No przecież pytałem cię młody, czy starzy wiedzieli, że była w ciąży. A ty co niby myślałeś?
– No że... Że będąc w ciąży wyjechała, a ten dzieciak to... no... legalny.
– Legalny –  Podkomisarz wybuchnął śmiechem. Klepnął Króla w nogę. –  Dobre, młody! Dobre! Dobra  Zmiana już pewnie tam dla ciebie fotel naczelnika wydziału praworządności w policji szykuje. O kurwa!
– Mnie tylko dziwi –  wtrącił Czachor, kiedy Przemek ucichł –  że rodzice nic nie wiedzą. Przecież ten Przybysz wysyła żonie regularnie paczki. A laska siedzi niby cicho. Po co? Z drugiej strony –  kontynuował –  ta wioska to przecież tylko kilka, góra kilkanaście chałup. Myślicie, że to wszystko utrzymałoby się przez tyle czasu w tajemnicy? Rodzice by się nie dowiedzieli, że uciekła z Przybyszem, który przysyła byłej żonie paczki?
– Nie wiem. –  Zamyślił się Wojciechowski. –  Wiesz jak to jest. Mała wiocha. Ludziom może jest po prostu wstyd za córkę i wmawiają sobie, że nic nie wiedzą. Ale do czego w zasadzie zmierzasz?
– To pewnie będzie ślepy zaułek –  zaczął ostrożnie. –  Tak samo jak ze Strzelińskim i poprzednim właścicielem działki. Ale trzeba będzie sprawdzić, co dzieje się z Przybyszem i Wiśniewską. I tak na razie nie mamy chyba innych pomysłów.
– Myślisz, że ten szkielet może należeć do Pauliny Wiśniewskiej? –  Żywo zainteresował się Król.
– Bez kitu... –  powiedział nieco podekscytowany Wojciechowski. –  Widziałeś jaka ta laska jest agresywna, nie? –  Popatrzył na Czachora. –  Jak się wkurzała, jak o to wszystko pytaliśmy?
– No nie wiem... –  Komisarz skrzywił się na twarzy. –  Mógł być też inny powód...
– No dobra, ale pomyślcie – ciągnął dalej. – Laska ma niezły temperament. Dowiaduje się o romansie męża z Wiśniewską. Postanawia ukarać kochankę męża, być może również jego samego. Zabija ją i nie do końca trzeźwo myśląc, zakopuje ciało nieopodal swojego domu w nadziei, że nikt go nigdy nie znajdzie. Z domu zabiera rzeczy i pali je chociażby w piecu albo wyrzuca po prostu na śmietnik. Liczy na to, że policja uzna to za ucieczkę z domu. Mąż albo ze strachu spierdala i w obawie przed groźną żoną przysyła co jakiś czas paczkę, albo, co jest bardziej prawdopodobne, podziela los swojej dziewczyny, a paczek i pieniędzy tak naprawdę nie ma. Albo są od kogo innego –  dodał.
– W zasadzie wiek się zgadza –  przyznał Maciek. –  Co o tym sądzisz?–  spojrzał na komisarza.
Artur musiał się zastanowić. To brzmiało jednocześnie zbyt ładnie i zbyt nieprawdopodobnie.  Nie wyobrażał sobie jakoś zgryźliwej Joanny Przybysz w roli morderczyni męża i jego kochanki. Chociaż... Trzeba było wziąć pod uwagę, że minęło już trochę czasu. Ludzie, wbrew pozorom, zmieniali się. Postanowił jednak, że uspokoi nieco kolegów.
– Szczerze? Nie wiem. Też o tym pomyślałem. Musimy na początek, tak jak już mówiłem, sprawdzić gdzie są i co robią pan Przybysz i Paulina Wiśniewska. Jeżeli rzeczywiście wyjechali do Anglii, to nie powinno być z tym większego problemu. Zresztą, w razie czego, Przybysz powiedziała, że dostaje paczki, więc jest na nich pewnie jakiś adres nadawczy. A jak coś będzie rzeczywiście na rzeczy, to trzeba będzie zacząć od polatania po okolicy z georadarem. Działkę sprawdzaliście?
– Georadarem?– Wojciechowski wydawał się nieco zdziwiony jego pytaniem. –  Co, ty... Ale jak uważasz, że powinniśmy, to mów. Coś się załatwi.
– Na razie nie –  odparł. –  Myślę, że w ogóle nie będzie takiej potrzeby. Jest pewnie tak, jak mówiła ta kobieta. Jeżeli tak, to sprawdzenie tego będzie czystą formalnością.
– No to co? –  Podkomisarz klasnął w dłonie i spojrzał na sportowy zegarek, który miał na ręku. –  Prawie pierwsza. Nic tu po nas. Weekend, panowie –  oznajmił zadowolony.
Maciek wrzucił wsteczny i zaczął zawracać. Artur nieco się zasępił. "Pewnie jest tak, jak mówiła ta kobieta". Jeżeli rzeczywiście tak jest, to jest chujowo –  stwierdził. 

=> Rozdział IX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Shalis dla WioskaSzablonów przy pomocy AlexOloughlinFan, subtlepatterns.