czwartek, 25 maja 2017

Fundamenty - Rozdział XXXIII

Czachor wyjął puszkę napoju energetycznego z automatu, ustawionego na szpitalnym korytarzu, po czym przysiadł się do Maćka. Policjant wyglądał na nieco zestresowanego. Nic dziwnego. Niecodziennie przesłuchiwany dostaje wymiotów i traci przytomność. Taka sytuacja wiązała się też z toną papierów, które trzeba było potem wypełnić.
– Nie martw się – pocieszył go komisarz. – Zdarza się.
– No wiem – odparł aspirant, cały czas będąc nieco przygnębionym. – Ale trochę się boję, rozumiesz... – Ściszył głos, upewniając się, że nikt nie słyszy ich rozmowy. – Przemek trochę go postraszył. A co jeśli okaże się, że facet ma coś z sercem? – Spojrzał szczerze zaniepokojony na komisarza.
– Spokojnie. – Uśmiechnął się przyjacielsko.
Otwierając swoją puszkę, uważał, żeby nie dotknąć palcami miejsca, z którym za chwilę zetknął się jego usta. W końcu znajdowali się w szpitalu, gdzie przecież było pełno zarazków – pomyślał. Po chwili jednak znowu zaczął podświadomie robić sobie wyrzuty za swoją przesadną ostrożność.
– Gość był na kacu – kontynuował, kiedy otworzyły się drzwi, prowadzące na szpitalny oddział ratunkowy. – I co? – Popatrzył pytająco na Przemka, który się w nich pojawił.

sobota, 6 maja 2017

Fundamenty - Rozdział XXXII

Rozdział może zawierać elementy nieodpowiednie dla osób poniżej 18. roku życia.

– No dobrze, rozumiem, że zatrzymaliście Szymańskiego, bo próbował uciekać. Do tego w piwnicy jego domu znaleźliście trochę kartonów z papierosami pochodzącymi z przemytu –  mówiła prokurator Cieślak.
– Trochę... – szepnął Przemek, kręcąc z irytacją głową i jednocześnie spoglądając z ukosa na kobietę.
– Ale chyba macie coś jeszcze? – Odwróciła wzrok w kierunku podinspektora Górskiego. Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że próbuje sobie ułożyć teraz w głowie wszystkie informacje,  o których przed chwilą się dowiedział.
Naczelnik nie wiedząc, co powinien jej odpowiedzieć, spojrzał znacząco w kierunku trójki siedzących naprzeciwko niego policjantów. Maciek i Przemek również popatrzyli po sobie. Tylko Czachor wydawał się być w ogóle niezainteresowany tym, co działo się wokół niego. 
Siedział ze spuszczoną głową i tylko od czasu do czasu zerkał na akurat mówiącą osobę. Cały czas myślał o wczorajszym wieczorze. Próbował przestać, skupić się. Ale po prostu nie potrafił. 
Miał wrażenie, że wszystko zepsuł. Definitywnie zniszczył. Kiedy wyszedł wczoraj od Małgosi, czuł się jak skończony kretyn. Przecież to musiało ją straszliwie zaboleć. Wiedział, że chciała to z nim zrobić już od jakiegoś czasu. Nie robiła jednak ze względu na niego. Czekała. Dawała mu szansę na pozbycie się tych jego pieprzonych obaw i lęków. Czemu on do cholery musiał taki być? Miał już trzydzieści jeden lat. Chyba każdy w jego wieku miał to już za sobą. Tylko nie on. Czuł się teraz jak taki palant, takie kompletne zero. Nawet jak mu się już coś udawało, to i tak musiał to, prędzej czy później, spieprzyć. Jak on to mógł w ogóle spieprzyć?
Szablon wykonała Shalis dla WioskaSzablonów przy pomocy AlexOloughlinFan, subtlepatterns.