sobota, 7 stycznia 2017

Fundamenty - Rozdział XI

Mężczyzna z rozżaleniem spoglądał na ekran monitora. Kurwa, tyle pieniędzy. Tyle pieniędzy –  pomyślał ze złością. Po chuj on to robi? Czemu nie może być normalny? Po kim to, do kurwy nędzy, miał?! Te pytania zadawał sobie  z niemałą złością co miesiąc. Nic zresztą dziwnego. Suma, którą co trzydzieści dni przelewał w zamian za, ukochany przez siebie, święty spokój, też była niemała. Nawet nie mógł tego wszystkiego rzucić w cholerę. To nie ten durny gnojek miałby przesrane, tylko on. Straciłby wszystko, co było dla niego ważne. To, co w życiu kochał najbardziej. A gnojek? Jakby wpadł, to poszedłby co najwyżej na kilka lat do pierdla. Nie skończyłby studiów, ta paniusia na pewno by go rzuciła. I co wtedy? Do końca życia musiałby frajera niańczyć. Mógł go też zawsze wypierdolić z domu. Wtedy już i tak nie miałby nic do stracenia. 
Usłyszał go. Przechodził obok jego pokoju. Pierdolony gówniarz.
– Misiek! –  zawołał go.
Sam się sobie dziwił, że pomimo wszystko, tak go jeszcze nazywa. Mimo tej całej niechęci, obrzydzenia do niego.
– Co tam? –  Pojawił się w drzwiach.
– Podejdź tu –  poprosił łagodnie.
Zbliżył się, stając mu za plecami.
– Popatrz. –  Pokazał palcem kwotę, którą miał za chwilę przelać.
Misiek milczał.
– Widzisz ile mnie to kosztuje, synu? –  zaczął spokojnym głosem, patrząc na niego.
Żadnej reakcji. Kurwa, żadnej reakcji. Niewdzięczny gnojek.
– Musisz z tym skończyć –  powiedział po chwili.
Dalej milczał. Nawet nie zaprotestował. Po prostu milczał, jebany gnojek.
– Wszystko załatwimy po cichu. –  Starał się nie okazywać rosnącej w sobie złości. –  Załatwię ci najlepszego terapeutę. Nikt się nie dowie.
– Tego nie da się wyleczyć –  odparł obojętnie.
Miał ochotę mu przypierdolić prosto w ryj. On się stara. Chce dla niego jak najlepiej, a ten zboczony gnojek mówi mu, że tego nie da się wyleczyć.
– Posłuchaj, kurwa, gówniarzu –  Zrobił się na twarzy cały czerwony. Na skroni pulsowała mu żyłka. –  albo w końcu, kurwa, coś z tym zrobisz, albo skończę to wszystko. Rozumiesz, kurwa?! Przestanę płacić! Jak będzie trzeba, to sam podpierdolę cię na psy.
Nadal patrzył na niego obojętnie. Po chwili na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Ten pierdolony, jebany uśmieszek.
– Pytam czy rozumiesz, kurwa, gówniarzu?! –  krzyknął na cały głos.
– I tak tego nie zrobisz –  powiedział ze stoickim spokojem Misiek, uśmiechając się do rozzłoszczonego ojca.
Już obracał się aby wyjść, kiedy ten chwycił go za rękę i przyciągnął z powrotem do siebie.
– Nie? –  zapytał, lekko dysząc. Kolor jego twarzy był teraz zbliżony do koloru buraka. –  To kurwa, patrz, gówniarzu –  wysyczał, po czym zamknął stronę banku.
– I tak wiem, że to zrobisz –  stwierdził przez zaciśnięte zęby Misiek. –  Inaczej cię zniszczę, rozumiesz? –  Wycelował w niego palcem.
Ojciec wybuchnął śmiechem. Ale tak naprawdę daleko było mu od radości czy rozbawienia. Gówniarz miał rację. Nie mógł jednak tego dać po sobie poznać. Zaczeka. Może gnojek się wystraszy. Zmięknie. Zlęknie się, że zostanie podpierdolony na policję. Nie wiązał z tym jednak zbyt dużych nadziei..
– Zrobisz to –  powtórzył chłopak, wychodząc z pokoju.
– Drzwi zamknij! –  krzyknął do niego ojciec.
Po chwili usłyszał mocne trzaśnięcie drzwiami. Jebany gówniarz –  stwierdził z ogromną złością. Obejrzał się w kierunku drzwi, aby upewnić się, że chłopak ich nie uszkodził. Na szczęście było go stać na solidne. Takie, które były, jak on to nazywał, gówniarzoodporne.


=> Rozdział XII

2 komentarze:

  1. Coraz więcej tajemnic i niewiadomych :) Super ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A będzie ich jeszcze więcej! Zapraszam do dalszego czytania i komentowania :)

      Usuń

Szablon wykonała Shalis dla WioskaSzablonów przy pomocy AlexOloughlinFan, subtlepatterns.